środa, 10 sierpnia 2016

DOCZEKALIŚMY SIĘ!



     Pierwsze kroki postawione, pierwsze słowa zapisane, pierwsze pytania zadane, pierwszy wywiad -PRZEPROWADZONY!
     Ofiarą padł Pan Maciek Gierłowski, opiekujący się  grupą aktorską. Z zawodu aktor-lalkarz, pracujący w Teatrze Lalki “Tęcza” (Słupsk). Jeśli chcecie dowiedzieć się co nieco o pracy aktorskiej, jeśli ciekawią was nasze warsztaty, jeśli chcecie… Po prostu: PRZECZYTAJCIE!!!
I  najważniejsze - nie wspomnieliśmy przecież o jednej z najistotniejszych spraw- inspiracją pracy zespołów aktorskiego, scenograficznego i tanecznego będzie tekst Henryka Bardijewskiego “ Lalki, moje ciche siostry””, a jej rezultatem spektakl - na razie- pod roboczym tytułem “ (...) wasze ciche siostry”, wystawiony dwukrotnie: w piątek (19 sierpnia) i sobotę (20 sierpnia).
Natalia: Dzień dobry! Skąd i dlaczego taki wybór tekstu i co Panem kierowało?
Pan Maciej: Dzień dobry! Tekst gdzieś pojawił się dzięki Joasi Stoike - Stempkowskiej. To ona mi go gdzieś podesłała, a pamiętam jeszcze, na etapie pisania projektu. Dlaczego taki  tekst… Ten tekst opowiada <urwane zdanie>. No, ja bym nie chciał zdradzać, o czym on opowiada, ale jest zbliżony do tego, o czym my tutaj będziemy troszeczkę  sobie rozmawiać,czyli o jakiegoś rodzaju fobiach, strachach, paranojach i no no o czymś takim. Co mną kierowało? To, że ten tekst jest strasznie aktualny teraz i daje olbrzymie pole do popisu, bo nie trzeba często iść po tekście, żeby coś stworzyć, To  może być taka delikatna nić inspiracji, potem sobie w kłębek zwiniemy, a to będzie ten nasz spektakl.
N: Czy Pan sam zinterpretował tekst czy pozwolił Pan na interpretację  młodzieży, żeby mogła ona zobaczyć, jak czują ten tekst?
P M: Na razie jesteśmy na etapie takim, że młodzież dopiero ten tekst dostanie. My dopiero tworzymy te etiudy. Wstępna interpretacja była troszeczkę moja, ale to  wynikało z tego, o czym tak naprawdę mówimy na tych warsztatach i to był punkt wyjścia, bo to to troszeczkę inny schemat działania. Najpierw to, co było mówione na warsztatach na tych integracyjnych spotkaniach z Asią, potem szliśmy w tematykę tego, co możemy zrobić, do tego dołożymy teraz tekst i potem powstanie scenariusz. Ale młodzież jak najbardziej od początku pracuje, tak? Sami tworzyliście też na warsztatach z Asią pomysły nam, potem grupa teatralna i scenograficzna się zbierała, taneczna też tam sobie działa, zbierała pomysły i to jest taki bardzo zbiorowy rodzaj teatru, więc ja tu się nie czuję, broń Cię Boże jakimś reżyserem, tak? Tylko raczej osobą, która opiekuje się tym, co stworzą wszyscy i tak naprawdę każdy z nas staje się reżyserem tego dzieła.
Paulina (Kasumi): Czy poprzez to  chciałby Pan pokazać coś młodzieży? Jakąś drogę, coś, co robią źle?
P M: Ja myślę, że teatr zawsze pokazuje jakąś drogę, jeżeli robimy teatr, który nie pokazuje żadnej drogi, to nie róbmy teatru. Znaczy można robić to typowo dla rozrywki, tak? Pójść, pośmiać się dwie godziny, wrócić do domu i jest bardzo przyjemnie, ale ja uważam, że teatr zawsze zaczepia, o czymś mówi, o czymś informuje, tak? Daje nam impuls do jakichś przemyśleń. Wtedy mamy wartościowy teatr. Czy ja chciałem zaczepić, powiedzieć o czymś młodzieży? Raczej wydaje mi się, że to młodzież, która tu jest chciała o czymś powiedzieć  swoim kolegom, albo sobie nawzajem, bo to jednak mimo wszystko jest bardzo dużo ich pracy w tym wszystkim.
Paulina: Czy to, co się dzieje w tej chwili w teatrze, praca nad tekstem i całe to zamieszanie też daje Panu coś do myślenia?
P M:   Jak najbardziej, to jest strasznie inspirujące, słuchajcie, to ten cały tumult, który tutaj jest, to jest cudowna rzecz i to fajnie, że ta “Tęcza” teraz żyje i dzieje się to w tym momencie właśnie tutaj, a oni wszyscy wokół mnie, grupa (mówię) dziennikarska czy moi aktorzy, czy tancerze- każdy z was jest strasznie inspirujący i ja się od każdego zawsze uczę tak? To jest fantastyczna sprawa.
N: Czy Pan zawsze chciał zostać aktorem i czym się charakteryzuje takie towarzystwo aktorskie, bo zazwyczaj w społeczeństwie jest tak, że raczej to towarzystwo aktorskie, to artystyczne jest takie niby zepsute, niby takie amoralne, takie…
P M:  Aha. Taki stereotyp, tak. Trochę o stereotypach będziemy też rozmawiać w spektaklu. Tak, to jest stereotyp - a propos  amoralnego społeczeństwa aktorów. Amoralny, nie, broń Cię, broń Cię Boże. My jesteśmy normalnymi ludźmi, jak każdy z was. Może mamy po prostu inne zainteresowania, tak, to może się wydawać dziwne, to że dorosły facet bawi się lalkami, mając żonę i dziecko, ale tak naprawdę wydaje mi się, że każdy z nas żyje  tak samo jak inni. Oczywiście, wszelkiego rodzaju dziwne fobie, rzeczy, dewiacje się zdarzają i w środowisku aktorskim, ale nie tylko w środowisku aktorskim. To jest straszny stereotyp i odcinamy się od niego od razu, diametralnie. Nie,społeczeństwo, aktorzy nie są inni od normalnych ludzi, my też rozmawiamy, mamy swoje problemy, płacimy za prąd, chodzimy do banku po kredyty, mamy te same problemy, co inni ludzie…


N: Czy zawsze chciał Pan zostać aktorem? Jak to się zaczęło?
PM: To się zaczęło gdzieś w technikum, o ile się nie mylę. Trochę z przypadku tak napradę, bo – trochę wstyd się przyznać, ale- od zwolnienia z lekcji. To był impuls, żeby pójść na casting do chóru szkolnego, bo to najpierw był chór szkolny w szkole, w technikum, potem pojawiło się Młodzieżowe Centrum Kultury, no a stąd już szkoła teatralna, egzaminy wstępne, dostałem się no i tu już byłem na  sto procent pewny, że to jest to, co chcę robić, że  chcę być aktorem, że chcę być lalkarzem.
P: A przed aktorstwem miał Pan jakieś inne plany na przyszłość?
P M: Tak, miałem geografię na PAPie studiować. Znaczy na APie, bo to teraz AP.
N: Jak zareagowali rodzice?

PM: Nie  mieli z tym problem, nawet pomogli mi. Akurat mój tata jest muzykiem, filharmonistą z wykształcenia i z zawodu, więc też działa troszeczkę  artystycznie.Powiedział “słuchaj, chcesz synu, to jedź.” Mama miała podobnie “ Jedź, będzie fajnie”, no. Ciekawy zawód, inny, może życie będzie ciekawsze.
P: Nie bał się Pan, czy da radę z tego wyżyć?
P M: Wiecie co? W tym wieku chyba się jeszcze tak bardzo o tym nie myśli, jak się idzie na studia. Nie, to była olbrzymia pasja w tamtym momencie, więc ja idąc na studia nie zastanawiałem się nad tym, czy ja będę w stanie z tego wyżyć. Teraz już wiem, że da się z tego wyżyć, bo aktor może wykonywać mnóstwo różnych rzeczy: nagrywać reklamy radiowe, telewizyjne, kręcić się po serialach, latać po filmach, wiadomo, co, gdzie, jak trafi. Fajnie mieć etat w teatrze, bo teatr, to jest moim zdaniem najfajniejsze miejsce dla aktora, bo tu się rozwijamy. Można prowadzić… co? Konferasjerkę możecie prowadzić. Słuchajcie, będąc aktorem możecie mnóstwo. Warsztaty, być instruktorem teatralnym, uczyć młodzież, można reżyserować, można… no to jest tak szerokie pole do popisu, że zawsze się złapie ten kawałek chleba, a pójść sobie i dorobić na budowie, to też żaden wstyd i żaden problem. Aktorzy są z reguły sprawni, więc i cegłę podniosą.
P: Dlaczego akurat teatr lalki?
P M: To wynikało ze studiów, nie celowałem w żadne wydziały dramatyczne, tu trochę Wiesiek Dawidczyk, mój instruktor teatralny, on skończył wydział lalkarski w Białymstoku, więc był tam, myśmy widzieli, że tam był, więc tam poszliśmy z kolegą no i tak zostało. W tych lalkach, to już totalnie się zagłębiłem, lalkarstwo jest fajne. Dlaczego jest fajne? Jest o wiele bardziej pobudzające wyobraźnię. Patrzymy troszeczkę inaczej na ten teatr. Nie stricte aktorsko, bo takie rzeczy też są, budowanie roli, sprawność, dialog i te rzeczy, ale oprócz tego dostajemy zajęcia z lalkami, z formą, plastyką, a plastyka… no w tym momencie teatr przedmiotu na przykład . To jest coś zupełnie kosmicznego, że przedmioty żyją, ale mają swoją symbolikę, znaczenie. Dlatego lalkarstwo mi się podoba, bo cały czas na nowo każdy spektakl, pomimo, że tekst jest ten sam, jest zupełnie inny, bo w zależności od tego, jak sobie twórca wymyśli i w którą stronę pójdzie.

N: Czy aktorem jest się całe życie, czy tylko się bywa na scenie? Czy to tylko taki mały etap, czy aktorstwo, to jest po prostu sposób na życie?
P M: Wydaje mi się, że to zależy od każdego aktora. Każdy aktor ma do tego inne podejście. Ja staram się… no aktorem jesteś, bo zawsze będziesz, ale dla mnie teatr jest miejscem, gdzie ja pracuję. Idąc do domu, chcę być  w domu. Tam jest czas na odpoczynek. Jeżeli ja chcę popracować sobie  nad tekstem, to staram się zostać sobie w teatrze, dłużej posiedzieć, albo gdzieś wybyć. Dom, to dla mnie takie miejsce, gdzie ja się zamykam, nie ma tam.. No oczywiście, jak już dochodzę do reżyserii, no to niestety...Czasami jest tak, że jedziesz sobie samochodem i pomysł na spektakl wpada Ci w podróży przez miasto, więc to jest ten… pomysły na role też tak wpadają… ale w domu staram się, zwłaszcza, że moja żona też jest aktorką, więc staramy się nie rozmawiać o teatrze, w którym jesteśmy i wiemy, co jest w tym teatrze, więc na bieżąco jesteśmy tutaj, więc nawet nie musimy tego omawiać, bo na bieżąco omówimy to sobie w trakcie dnia, razem to przeżywając. Zamykamy się, wydaje mi się w domu i dom, to jest takie miejsce, gdzie… znaczy bez teatru nie, bo zawsze włączę jakiś teatr w telewizji, albo jakąś sztukę z youtube’a odpalę i zawołam “ Zobacz kochanie, jakie fajne lalki”. Aż bez teatru nie, ale staram się teraz powolutku już to oddzielać. Kiedyś nie, wcześniej miałem tak zdecydowanie, że cały czas teatr, teatr, teatr. Teraz człowiek dochodzi już do pewnego wieku, pojawiają się pewne dodatkowe osoby w twoim życiu i sprawiają, że ty musisz się też nad tym skupiać trochę bardziej.
P: Czy ma Pan jakąś osobę, którą się inspiruje, która jest dla Pana  przykładem, bądź czy kiedyś tak było?
P M: Tak, co chwilę ktoś mnie inspiruje. To jest tak, że są tacy aktorzy, których ja uwielbiam i choćby mieli spektakl w Krakowie, a ja bym miał następnego dnia spektakl w Słupsku, to bym pojechał do tego Krakowa, zobaczył ich spektakl i jeszcze wrócił.
N: Kto na przykład?
P M: Al Pacino na przykład, no ale ciężko będzie o Al Pacino w Krakowie, aczkolwiek mam jeszcze w planie, póki z Brodway’u nie zszedł, zajechać do Nowego Jorku i zobaczyć Al Pacino żywego na scenie, a w filmach to można go sobie oglądać wielokrotnie. Są tacy aktorzy, którzy inspirują, uczą, pokazują jak grać, metodą Stanisławskiego, czyli tą prawdą.Al Pacino to jest jeden z lepszych przykładów. Marlon  Brandon, no ale też polscy aktorzy, są świetni, Janusz Gajos, Piotrek Fronczewski, to są aktorzy, których bardzo bym chciał zobaczyć. Ostatnio Zbyszka Zamachowskiego udało mi się zobaczyć na scenie i naprawdę warto, to jest fantastyczny aktor. Może sztuka była taka tam… ale grał po prostu bombowo. No i też reżyserzy, którzy mnie inspirują. Neville Tranter, tacy lalkarze, którzy są zarówno z zachodu, jak i tu w Polsce. Krzysztof Rau, to jeszcze do tego był mój profesor w szkole, więc też bardzo inspirujący człowiek i też fantastyczne rzeczy robi. Tego jest pełno i co chwilę pojawia się coś nowego. Jim Henson, o Hensonie nie mogę zapomnieć, bo pracę pisałem magisterską. Henson i jego praca …

P: Miewa Pan jeszcze tremę?
P M: Oczywiście, zawsze . Staram się nauczyć scenariusza na  pamięć i być pewnym na scenie, bo trema głównie z tego wynika, że się pomylimy i coś nam nie pójdzie. Ja staram się zawsze być przygotowanym na premierę. Nie zawsze się uda i jest trema, nawet zdarza się, że przy spektaklu, który gram po raz trzydziesty. Myślę, że gdybym pozbawił się tej tremy, to wtedy pójdę i otworzę warzywniak. Szczególnie wymagający jest młody widz, bo jest bardzo szczery. Dopóki mam tremę, dopóty będę grał, bo będę to przeżywał. A jak to się skończy, to po co oszukiwać widza? I wtedy zmienię zawód





Wywiad przeprowadzały: Natalia Tomaszewska Kasumi Opracowywała: Kasumi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz